niedziela, 25 maja 2014

O nieistniejącej ulicy Nadodrza


Widok na nabrzeże i dawną ul. Strażniczą  (Fot. Wratislaviae Amicii, dolny-slask.org.pl)

Z punktu widzenia dzisiejszego artykułu data nie jest przypadkowa. Główna bohaterka artykułu – ulica Strażnicza – okazuje najbardziej swoją nieobecność właśnie dziś, w dniu wyborów.

Ale jak to możliwe, że tej ulicy nie ma? Każdy, kto kieruje się ze Starego Miasta przez Most Uniwersytecki w kierunku Nadodrza widzi po lewej stronie ciekawy budynek z zaokrąglonym szczytem oraz nadrzeczną alejkę oznaczoną tabliczką z nazwą „Strażnicza”. To w końcu Strażnicza jest czy jej nie ma?

 Widok na Strażniczą z Mostu Uniwersyteckiego

Obecny podział administracyjny Wrocławia na osiedla powstał w 1991 r. na mocy Uchwały Rady Miasta nr XX/110/91 z 20 marca 1991 r. Została ona znowelizowana Uchwałą nr XXIX/643/12 z dnia 25 lipca 2012 r. Do Uchwały załączony jest spis wszystkich osiedli oraz lista ulic (i ewentualnie numerów) wchodzących w skład danego osiedla w celu możliwości wyznaczenia granic. Jak widać na poniższym skanie, na Nadodrzu nie ma ulicy Strażniczej.


 Wykaz ulic na Nadodrzu

Można zatem się zastanawiać: czy ulica została pominięta? Czy może formalnie nie istnieje? Nic z tych rzeczy! Jak widać z dopisku, wykaz stworzony jest dla celów ewidencyjno-wyborczych. Ponieważ na Strażniczej nie ma żadnych budynków mieszkalnych, ulica nie została umieszczona w powyższym spisie. Nikt tam nie mieszka, nikt dziś nie poszedł na wybory. Ale jeżeli chodzi o pracowników jedynego budynku znajdującego się dziś na Strażniczej, to chyba frekwencja powinna być wśród nich wysoka – na Strażniczej 1-3 znajduje się Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willyego Brandta (Willy Brandt Zentrum für Deutschland und Europa Studien), jednostka naukowo-dydaktyczna Uniwersytetu Wrocławskiego, prowadząca m.in. studia na kierunku dyplomacja europejska.

Ale czy zawsze na Strażniczej nigdy nikt nie mieszkał i zawsze był tu tylko jeden budynek? Oczywiście nie. Pewną odpowiedź daje poniższe zdjęcie. Na Strażniczej na początku XX wieku znajdowały się łącznie 3 budynki, a stojąca do dziś kamienica stała mniej więcej w środku. Warto zrobić przy okazji porównanie ze stanem dzisiejszym...



 Widok na nabrzeże i ul. Strażniczą (Fot. Wratislaviae Amicii, dolny-slask.org.pl)

Pierwszy budynek po zejściu z Mostu Uniwersyteckiego miał formę niedużego, wiejskiego w formie budynku, w którym znajdował się folusz czyli fabryka filcu. Jak widać na starszych zdjęciach, znajdował się on dość daleko od Mostu Uniwersyteckiego. Niemniej, nowy most zbudowany w latach 1933-1934 został przesunięty w stosunku do starego w kierunku zachodnim, co sprawiło, że folusz znalazł się przy samym przyczółku mostu. Nie wiem niestety, kiedy budynek został zburzony, ale na zdjęciach zrobionych w latach powojennych już go nie ma.

Fabryka filcu oraz pozostałe zabudowania Strażniczej (Fot. Wratislaviae Amicii, dolny-slask.org.pl)
Budowa nowego Mostu Uniwersyteckiego w latach 1933-1934, po prawej widoczny fragment fabryki filcu (Fot. Wratislaviae Amicii, dolny-slask.org.pl)
Ostatni budynek na Strażniczej to zaś kamienica oznaczona nr 4-5. Znajduje się ona na pierwszym planie poniższego zdjęcia. Dziś nie istnieje, również nie jestem w stanie ustalić tego, kiedy została zniszczona. Warto zwrócić uwagę na przebieg rzeki w tym miejscu, są to jeszcze czasy przed budową elektrowni wodnej i jazu klapowego – znajdował się tu tradycyjny jaz.

Widok na kamienicę nr 4-5 (Fot. Wratislaviae Amicii, dolny-slask.org.pl)

 Warto jeszcze zaznaczyć, że na Strażniczej w pobliżu Mostu Pomorskiego znajduje się niewielka kamienna budowla widoczna na zdjęciu po prawej stronie – to maszynownia jazu klapowego z oryginalnymi urządzeniami firmy MAN, znanej dziś przede wszystkim z budowy autobusów i ciężarówek.

Maszynownia jazu klapowego (Fot. Wratislaviae Amicii, dolny-slask.org.pl)

Na koniec o najciekawszym i najważniejszym budynku na Strażniczej, znajdującej się historycznie na środku kamienicy oznaczonej jako Strażnicza 1-3. Willy Brandt Zentrum swoją obecną formę przybrało dopiero
w latach 90. XX wieku (dobudowano jedną kondygnację, półokrągły szczyt oraz przejście do kamienicy znajdującej się na ul. Cybulskiego). Przed WBZ miało tu siedzibę Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego. 

Fabryka filcu po lewej i budynek dzisiejszego WBZ po prawej (Fot. Wratislaviae Amicii, dolny-slask.org.pl)

Centrum Willyego Brantda dzisiaj (Fot. Wratislaviae Amicii, dolny-slask.org.pl)

Jak widać na przedwojennym zdjęciu, jest to budynek mieszkalny z usługami na parterze. Jakość zdjęcia pozwala na odczytanie napisu na szyldzie. Zgodnie z książką adresową Breslau z 1935 r., firma „Heinrich Pohlenz & Co.” powstała w 1869 r. i zajmowała się handlem drewnem, sklejką i fornirem. W książce mamy nawet numer telefonu: 41911. Co ciekawe, pod tym adresem mieszkały też dwie osoby o nazwisku Pohlenz – Fritz i Mathilde. Z firmą związany jest jeszcze według książki Karl (zapewne brat albo syn Fritza), mieszkający na Nordstrasse 58 (dziś ul. Berenta) na Karłowicach. Budynki na Berenta powstały w latach 1925-1930, była to więc ówcześnie bardzo nowoczesna zabudowa.

Heinrich Pohlenz & Co. w Breslauer Adressbuch 1935

W tym miejscu na ul. Berenta 58 mieszkał Karl Pohlenz (Fot. Wratislaviae Amicii, dolny-slask.org.pl)

Na koniec jeszcze małe wytłumaczenie odnośnie niemieckiej nazwy ul. Strażniczej. Nie wiem niestety na ile dzisiejsza nazwa ma osadzenie w historii tego miejsca (jeżeli była tu przeprawa do miasta, to mogła się tu znajdować strażnica), ale przed wojną miejsce to nazywało się „Am Grossen Wehr” – „U Dużego Jazu”,
a nazwa pochodzi od jazu rzecznego, który się tu znajdował do czasów budowy obecnego jazu oraz elektrowni wodnej. 

Strażnicza na wysokości WBZ dzisiaj (Fot. Wratislaviae Amicii, dolny-slask.org.pl)

Taka krótka uliczka, tyle historii. Zapraszam zatem na krótkie spacery ulicą Strażniczą!

niedziela, 6 kwietnia 2014

O największej świątyni Nadodrza

(Widok ogólny Kościoła Odkupiciela z Placu Staszica, w oddali kamienice wzdłuż ul. Św. Wincentego, fot. dolny-slask.org.pl)

Niedawno na popularnym „Hydralu” pojawiło się ciekawe ujęcie Dworca Wrocław Nadodrze z perspektywy opisanej jako lotnicza. Datowane jest na rok 1910 .Mam jednak poważne wątpliwości co do miejsca, z którego owo zdjęcie zostało wykonane. Biorąc pod uwagę stosunkowo niską wysokość potencjalnego samolotu w gęstej śródmiejskiej zabudowie, stronę dworca, która została ukazana, a także datowanie zdjęcia, jestem niemal absolutnie pewny, że zdjęcia nie wykonała osoba siedząca w samolocie. Skąd zatem wykonano zdjęcie? Prawdopodobnie z wieży Kościoła pod wezwaniem Odkupiciela (Erlöserkirche), który znajdował się na dzisiejszym Placu Staszica, dokładnie w miejscu, w którym tysiące wrocławian robi dziś zakupy w sklepie PSS Społem…

(Widok na Dworzec Wrocław Nadodrze - Breslau Odertor-Bahnhof, prawdopodobnie z wieży Kościoła Odkupiciela, fot. dolny-slask.org.pl)

Jak to się stało, że w miejscu tym stanął kościół? Przecież obok stoi już inny kościół. I dlaczego zniknął, a zamiast niego mamy dziś to…

(PSS Społem po renowacji na początku XXI wieku, fot. dolny-slask.org.pl)

Pomimo, że Przedmieście Odrzańskie było licznie zaludnioną częścią Wrocławia, a protestanci stanowili większość mieszkańców miasta, na osiedlu istniał tylko jeden ewangelicki kościół parafialny, istniejący do dziś kościół pod wezwaniem Jedenastu Tysięcy Dziewic na ul. Ołbińskiej, popularnie zwany „okrąglakiem”. Z trudem mieścił on 57 tysięcy wiernych będących członkami gminy. Pod koniec XIX wieku podjęto więc decyzję o podziale gminy na dwie części, a konsekwencją tego kroku było zbudowanie nowej świątyni. Nowo powstała gmina szybko, bo już w 1901 r., rozpisała stosowny konkurs architektoniczny. Wprawdzie wygrał go Karl Hocheder, ale zdecydowano o realizacji trzeciego w konkursie projektu znanego już we Wrocławiu Jürgena Krögera. Był on autorem zrealizowanych w ostatniej dekadzie XIX wieku kościołów Chrystusa przy ul. Zaporoskiej i Lutra na pl. Grunwaldzkim. Nie miał on jednak szczęścia do Wrocławia, żadne z jego dzieł nie przetrwało do dziś.


(Widoki kościoła z dworca kolei wąskotorowej na Pl. Staszica oraz z Parku Staszica, fot. dolny-slask.org.pl)

W sierpniu 1902 r. rozpoczęto zatem budowę, a już 2 września 1904 r. o godzinie 10:45 odprawiono w kościele pierwsze nabożeństwo. W ciągu zaledwie dwóch lat udało się zbudować naprawdę imponujący budynek będący eklektyczną w stylu trójnawową bazyliką, w której dostrzec można nawiązania zarówno do stylu romańskiego, gotyku, renesansu oraz baroku. Nieduża ilość miejsca na placu została ergonomicznie wykorzystana przez zbudowanie kościoła na planie krzyża greckiego. We wnętrzu kościoła znajdowała się półokrągła apsyda ze ścianą ołtarzową oraz z ołtarzem-kazalnicą, a także emporą muzyczną mogącą pomieścić 150-osobowy chór. Wszystko to nakryte zostało wyniosłą kopułą. Nowa świątynia o wymiarach 51 na 25 metrów dysponowała miejscami siedzącymi dla 1600 osób. Nad wszystkim górowała wysoka na 81 metrów wieża z hełmem. I to właśnie z tej wieży moim zdaniem zrobione zostało zdjęcie dworca kolejowego, o którym pisałem na wstępie. Warto też porównać kościół Odkupiciela ze stojącym obok katolickim kościołem św. Bonifacego. Dotowany przez państwo niemieckie i wyraźnie uprzywilejowany kościół ewangelicki mógł sobie pozwolić na budowę okazałej świątyni, która wyraźnie kontrastuje z przyklejonym do kamienic kościołem stojącym po drugiej stronie placu. 


(porównanie Kościoła Odkupiciela i Kościoła pod wezwaniem św. Bonifacego na zdjęciach lotniczych, fot. dolny-slask.org.pl)

Wrażenie robić mogły też detale nowego Kościoła, zwłaszcza portale. Główny portal zachodni (od strony ul. Pomorskiej) miał 12 metrów wysokości i zwieńczony był siedzącą na tronie postacią Chrystusa w roli sędziego.

(Portal zachodni Kościoła Odkupiciela, fot. dolny-slask.org.pl)

Równolegle z budową kościoła postępowała również budowa domu parafialnego, który jest kamienicą stojącą w ciągu zabudowań dzisiejszego Placu Staszica. Kamienica pod adresem Plac Staszica 24 jest jednocześnie jedynym zachowanym elementem związanym z parafią ewangelicką, który istnieje do dziś, a po ostatniej renowacji prezentuje się niezwykle okazale.

(Plac Staszica 24, dom parafialny Kościoła Odkupiciela, kancelaria i mieszkania dla pastorów, fot. dolny-slask.org.pl)

Mimo I wojny światowej i kryzysu w powojennych Niemczech parafia działała dość prężnie, a kres jej istnieniu przyniosły dopiero ostatnie dni II wojny światowej. W niedzielę 28 kwietnia 1945 r. niemieccy saperzy wysadzili w powietrze wieżę kościoła. Stanowiła ona dobry punkt dla radzieckich lotników, którzy mogli w ten sposób bombardować tyły pozycji niemieckich, które jeszcze miały się bronić jeszcze przez prawie 2 tygodnie. Nie oznaczało to jednak całkowitego zniszczenia świątyni, istnieła ona wbrew pozorom jeszcze przez prawie 11 lat! W latach 1945-47 kościół prawdopodobnie nie był czynnie używany, ale zachowane zdjęcia świadczą, że pewne obrzędy się tam jednak odbywały. W 1947 r. zrujnowanym kościołem zaopiekowała się wspólnota starokatolicka. Pozyskali oni około tysiąca wiernych i próbowali powoli remontować kościół. Wysokie koszty remontu oraz bieżącego utrzymania sprawiły, że w 1950 r. zrezygnowali oni jednak z budynku. Nie udało się go przekazać parafii św. Bonifacego, a w 1956 r. podjęto decyzję o ostatecznej rozbiórce. Powstał niewielki skwer, na którym w 1973 r. postawiono istniejący do dziś sklep PSS Społem.



(Ujęcia kościoła z okresu powojennego, na drugim prawdopodobnie procesja Bożego Ciała w roku 1946 r., fot. dolny-slask.org.pl)

I na koniec jeszcze kilka ujęć ogólnych kościoła oraz jego wnętrza. 





 Źródła:
1. Kościół Odkupiciela: http://dolny-slask.org.pl/entity.action?view=&id=4471962&offsetPhoto=0
2. Ewangelicki Kościół Odkupiciela: http://nowezycie.archidiecezja.wroc.pl/numery/092006/07.html 

niedziela, 2 marca 2014

Zeppelin nad Nadodrzem

W 1900 r. rozpoczęła się w Niemczech trwająca blisko czterdzieści lat epoka sterowców. Historia powietrznych cygar nie mogła oczywiście ominąć najważniejszego miasta wschodniej części Niemiec, a tym samym również Nadodrza. 17 września 1929 r. mieszkańcy Oder Vorstadt mieli okazję fetować przelatujący nad Trebnitzer Platz (dzisiejszy Plac Powstańców Wielkopolskich) ogromny sterowiec LZ 127 Graf Zeppelin.



(dolny-slask.org.pl)

Pierwszy sterowiec według projektu grafa Ferdinanda von Zeppelina wzniósł się w powietrze nad powierzchnią Jeziora Bodeńskiego dokładnie 2 lipca 1900 r. Ze względu na odniesiony sukces zaczął on konstruować kolejne maszyny, znalazły one również zastosowanie w czasie działań wojennych I wojny światowej.

W latach 20. XX wieku rządy w przedsiębiorstwie Zeppelin objął Hugo Eckener i dzięki jego aktywności w zakresie pozyskiwania funduszy od niemieckiego rządu, wkrótce w powietrze wzbiły się nowe maszyny. Pierwszą i najbardziej rozpoznawalną maszyną był właśnie LZ 127 Graf Zeppelin, którego można było zobaczyć w czasie przelotu nad Nadodrzem w 1929 r. Sterowiec był naprawdę dużych rozmiarów, mierzył bowiem ponad 236 metrów długości i ważył ok. 58 ton. Maksymalna prędkość, jaką był w stanie osiągnąć to ok. 130 km/h, a zasięg to nawet 12 tysięcy kilometrów.


(Plac Kościuszki we Wrocławiu, "wklejony" w zdjęcie sterowiec, dolny-slask.org.pl) 


Pierwszy jego lot nastąpił 18 września 1928 r., a już 11 pażdziernika 1928 o 7:54 rano wyruszył z Friedrichshafen w dziewiczy lot transoceaniczny do Lakehurst w stanie New Jersey. Na pokładzie było 36 członków załogi oraz 20 pasażerów. Lot trwał aż 111 godzin i 44 minuty, ale wynika to z faktu, że przed lądowaniem sterowiec zrobił „rundę pokazową” m.in. nad Nowym Jorkiem, Filadelfią czy Waszyngtonem. Amerykanie zresztą bardzo entuzjastycznie podchodzili do niemieckiego statku powietrznego. Powrót do Niemiec to już tylko 3 doby (dokładnie 71 godzin i 49 minut) czyli przeszło dwa razy krócej niż podróż morska.


(www.airships.net)

Najbardziej jednak znana podróż LZ 127 to trwająca w dniach 7-29 sierpnia 1929 r. podróż dookoła świata na trasie Lakehurst – Friedrichshafen – Tokio – Los Angeles – Lakehurst. Ostatecznie 4 września pojawił się on ponownie w Niemczech. Oznacza to, że nad Nadodrzem był dokładnie 13 dni po powrocie z lotu dookoła świata!


(powrót do Lakehurst po przelocie dookoła świata, zwróćcie uwagę na gościa w 2:30)


A co właściwie robił Zeppelin nad Nadodrzem? Od momentu budowy do 1932 r. odbywał on głównie loty o charakterze demonstracyjnym, zarówno na terenie Niemiec, jak i poza ich granicami. Na zdjęciu uchwycono prawdopodobnie taki właśnie lot. Po 1932 r. LZ 127 kursował regularnie między Niemcami a Brazylią, a po katastrofie największego ze sterowców, LZ 129 Hindenburg, która nastąpiła 6 maja 1937 w Lakehurst, został ostatecznie uziemiony.

Warto ponadto zwrócić uwagę na narożną kamienicę, która widoczna jest na pierwszym planie pierwszego zdjęcia. Znajdował się tam hotel Odertorbahnhof (ówczesna nazwa dworca kolejowego Wrocław Nadodrze). Wyraźnie widać, że w 1929 r. na budynku znajdowały się jeszcze zdobienia, których jednak na fotografii datowanej na 1934 r. nie ma. Oznacza to, że przebudowa i uproszczenie fasady nastąpiły już przed II wojną światową. Ciekawe jest też malowanie w poziome pasy, które po ostatniej renowacji w ramach programu rewitalizacji Nadodrza zostało przywrócone, ale chyba niekoniecznie w oryginalnych barwach.


(dolny-slask.org.pl)

(dolny-slask.org.pl)


A na koniec ciekawostka. Jadalnie znajdujące się w obu opisywanych obiektach – LZ 127 Graf Zeppelinie i hotelu Odertorbahnhof. Sterowiec chyba wygrywa luksusem, nieprawdaż?


(Hotel Odertorbahnhof, dolny-slask.org.pl)

(LZ 127 Graf Zeppelin, www.airships.net)

A na koniec polecam jeszcze pooglądać inne zdjęcia sterowców we Wrocławiu, które znaleźć można tutaj: Sterowce nad Wrocławiem
oraz poczytać o LZ 127 Graf Zeppelin i jego historii: LZ 127 Graf Zeppelin

czwartek, 20 lutego 2014

Historia Emila Krywalskiego

Ojciec Emila przyjechał do Breslau w połowie lat 70. XIX wieku z niewielkiego Georgenberg położonego pod Tarnowitz na dalekich wschodnich rubieżach Śląska. Przyjechał do gwałtownie rozwijającej się stolicy regionu, która w wyniku rozkwitu gospodarczego wilhelmińskich Niemiec, uskrzydlonych zwycięską wojną z Francją oraz wysokimi wojennymi reparacjami, gwałtownie potrzebowała pracowników do nowo powstałych zakładów przemysłowych. Zamieszkał w jednej z pierwszych nowowybudowanych czynszówek położonych na północ od Starego Miasta, na przyłączonym do Breslau w 1808 r. Przedmieściu Odrzańskim. W międzyczasie poznał swoją przyszłą żonę i dorobił się syna Emila. Emil zaś, jako rodowity już wrocławianin, kształci się od małego na mistrza krawieckiego, co ostatecznie mu się udaje. Podobnie jak rodzice zamieszkuje na Oder Vorstadt, na Bismarckstrasse 12, a niedaleko za rogiem, na Vinzenzstrasse 31, prowadzi swój zakład…

Czy tak wyglądało życie Emila Krywalskiego i jego rodziny? Nie wiem. Ale istnieją przesłanki, które świadczą o tym, że część tej historii może być bliska prawdzie. Ale może najpierw co nieco o samym Emilu. Spacerując po Nadodrzu można natknąć się na wiele starych niemieckich szyldów i napisów, często pojawiających się pod łuszczącą się farbą. Jednym z najbardziej znanych szyldów jest właśnie napis „Emil Krywalski” znajdujący się na ul. Św. Wincentego 31. Imię i nazwisko może wskazywać polskie pochodzenie, ale Emila znajdziemy zarówno w książce adresowej Breslau z 1935 r., jak i z 1941 r. Widnieje on jako mistrz krawiecki zamieszkały na ul. Bismarckstrasse 12 (dzisiaj Bolesława Chrobrego, w miejscu tym znajduje się plomba z początku lat 90. XX wieku). Znajduje się tam również jego domowy nr telefonu. Domniemywać można zatem, że na pobliskiej św. Wincentego prowadził swój zakład.




Ale dlaczego lata 70. XIX wieku i dlaczego Górny Śląsk? Otóż w XIX wieku Prusy, a już zwłaszcza zjednoczone w 1871 r. Niemcy przeżywały do czasów I wojny światowej niebywały rozkwit gospodarczy. Wiązało się to z gwałtownym rozwojem nowoczesnego przemysłu i budową wielu zakładów w miastach, które przyciągały ludzi możliwością pracy, nierzadko w nieludzkich z dzisiejszego punktu widzenia warunkach. W latach 1871-1914 niemieckie miasty przeżyły w wyniku migracji niezwykły wzrost liczby mieszkańców. Z 5% do 21% wzrosła ogólna liczba ludności zamieszkałej w miastach powyżej 100 tysięcy mieszkańców (a więc w dużych ośrodkach przemysłowych), a sam Wrocław urósł wtedy z ok. 208 tys. do ok. 512 tys. mieszkańców, a więc o niemal 150%. Ponieważ miasto musiało gdzieś pomieścić te potoki napływających robotników, budowano na potęgę nowe kamienice czynszowe, głownie w miejscach przyłączonych do miasta po 1808 r. (a więc po rozpoczęciu rozbiórki murów miejskich), w tym na dzisiejszym Nadodrzu. Przyłączano też do miasta kolejne okoliczne wsie. Niewątpliwie znaczną większość migrantów stanowili mieszkańcy innych części Niemiec, rzadziej pracownicy przybywali z zagranicy. W przypadku Wrocławia, który leżał niedaleko od granic państwa, naturalnym rezerwuarem taniej siły roboczej był Górny Śląsk, skąd ludzie chętnie migrowali do stolicy regionu. Możliwe więc, że przodkowie Krywalskiego przybyli do Wrocławia w tym właśnie okresie, tym, bardziej, że w książce adresowej Wrocławia z 1868 r. nie widnieje żadna osoba o nazwisku „Krywalski” (http://www.adressbuecher.net/entry/book/197?offset=19825&max=25&sort=lastname&order=asc). Ponadto, jak spojrzymy na mapę występowania w dzisiejszej Polsce nazwiska „Krywalski”, to okaże się, że najwięcej ludzi o tym nazwisku mieszka w powiecie tarnogórskim, który do 1922 stanowił część Niemiec, potem zaś stał się częścią II RP. Może to sugerować, że jest to rdzenna śląska rodzina, której historia tkwi między Niemcami a Polską ze stolicą Śląska w tle…

 (moikrewni.pl)



Na zakończenie warto dodać, że napis na budynku widoczny jest od wielu lat, a kilka lat temu został przykryty szkłem w celu uniknięcia zgubnego wpływu warunków atmosferycznych oraz dewastacji. Na parterze kamienicy działa obecnie zakład szklarski.